#1 2008-02-26 22:23:23

Mrs.Snape

Administrator

Zarejestrowany: 2008-02-17
Posty: 8

[R] Wieża

Miniaturka napisana dobry czas temu. Typowy romans SS/HG, z papierosami i wieżą w tle. Betą byłam sama dla siebie :) Być może zajrzy tu Fajt. i co nieco poprawi.

Hermiona Granger zawsze, gdy chciała pomyśleć lub po prostu nie mogła zasnąć szła na szczyt Północnej Wieży. Siadała na posadzce owinięta w swoje szkolne szaty i myślała. Czasami kładła się na plecach i patrzyła w rozgwieżdżone niebo. Wreszcie miała chwilę dla siebie, chwilę wytchnienia, kiedy nie zaczepiali jej Harry i Ron. Mogła myśleć o nauce, o swoich rodzicach, a mogła nie myśleć wcale tylko po prostu tak leżeć. Tej nocy natłok myśli znowu zawiódł ją na Wieżę. Oparła się o krenelaż, wyciągnęła papierosa, odpaliła go od różdżki i spokojnie zaciągnęła się dymem...
Była wzorową uczennicą: zawsze przygotowana i z odpowiedzią na każde pytanie. Przez niektórych była nawet nazywana Panną Wiem-To-Wszystko. I, szczerze mówiąc, odpowiadało jej to. Dziewczyna z burzą brązowych loków lubiła się uczyć. Kochała zapach starych ksiąg, skrzypienie pióra po pergaminie i ciemnogranatowy kolor atramentu. To był jej świat. Zawsze lepiej czuła się wśród sterty pergaminów niż wśród ludzi. Ale trzeba przyznać, ze była bardzo zdolną uczennicą, zawsze najlepszą we wszystkim (może oprócz latania). Jak to więc się stało, że taki diament miał skazę? Ano, panna Granger była tego lata na wakacjach we Francji. Rzecz jasna, była z rodzicami, ale nie siedziała z nimi przez cały czas. Poznała tam grupę mugoli w swoim wieku. I to od nich przejęła w końcu ten nałóg. Ale lubiła go. To automatyczne podnoszenie papierosa do ust, wciąganie i wypuszczanie dymu uspokajało ją. Zresztą, czuła też pewną przyjemność na myśl o minach Harry’ego, Rona albo profesor McGonagall gdyby się dowiedzieli.
Hermiona stała tak oparta z papierosem w ustach i nie zauważyła, że ktoś jej się przygląda.

~~
Severus Snape, Mistrz Eliksirów Pierwszego Stopnia i Naczelny Postrach Hogwartu nie umiał usiedzieć w swoich lochach, które go dzisiaj wyjątkowo przytłaczały. Potrzebował przestrzeni. Przez głowę ciągle przelatywały mu wspomnienia z dzisiejszego zebrania Kręgu – „Cruciatus, krzyk, Sectusempra, krzyk, Geisselung*, krzyk, klątwy tnące, parzące, siekające i ta najgroźniejsza – Avada Kedavra. Przenikliwy krzyk wbijający się w uszy, przewiercający mózg na wylot...
TRZASK! Snape z impetem odłożył czytaną jeszcze przed chwilą książkę na biurko.
-Dość tego, muszę odpocząć. Chodź tu moja najwierniejsza przyjaciółko – to mówiąc Snape wziął z półki butelkę Ognistej Whisky. Ubrał szybko płaszcz i wyszedł z lochów. Wspiął się po schodach na górę, do Głównego Holu, po czym skierował swe kroki na Błonia. „Oto żałosny widok, Mistrz Eliksirów, którego wszyscy się boją chodzi w środku nocy po Błoniach niczym upiór i popija whisky prosto z butelki.” – Snape mruczał ironicznie pod nosem krzywiąc się zarówno ze względu na alkohol jak i przez własne myśli. Wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i odpalił jednego. Jego najwyraźniej też trzymał się ten paskudny nałóg.
Severus Snape wreszcie usiadł pod drzewem nad jeziorem. Zaiste, przedstawiał sobą dziwny widok. Wysoki czarnowłosy mężczyzna z butelką w jednej i papierosem w drugiej ręce. W dodatku zamyślony i nieobecny duchem – nikt nie spodziewałby się takiego zachowania właśnie po nim. Większość uczniów pewnie myślała, że śpi głową w dół albo poluje w nocy jak nietoperz. Jego rozmyślania przerwał pewien ruch na Wieży. Snape wstał i wciąż pod osłoną drzewa zdziwiony patrzył na małą figurkę na zamku – „Co do cholery? Jakiś wesoły samobójca?” – Pomyślał i skierował się z powrotem do Hogwartu.
Szedł tak cicho, jak tylko mógł, z nadzieją, że to jakiś uczeń, któremu będzie mógł odebrać punkty. Najlepiej Gryfon. Gdy już prawie był na szczycie Wieży zdał sobie sprawę, co widzi. Oto panna Wszystkowiedząca Granger. Normalnie Snape bez wahania odebrałby jej 100 punktów: za włóczenie się po nocy i przebywanie na jednej z wież, na którą wstęp był dozwolony tylko pod opieką nauczyciela. Jednak nie dzisiaj. Coś go powstrzymywało, co było o tyle dziwne, że nigdy nie miał oporów przed odejmowaniem punktów. Tak, więc stał tylko w cieniu i patrzył, co robi Gryfonka. A ona powolutku skończyła papierosa, podniosła z podłogi książkę i mijając Snape ruszyła do dormitorium. Nawet go nie zauważyła.

~~

Od tego czasu Severus bardzo często zaglądał nocami na Wieżę. I równie często widział tam Hermionę, która nie miała pojęcia o jego obecności. Snape był bardzo zdumiony swoim zachowaniem. Bo przecież jak to jest możliwe, on, Postrach Hogwartu nie śpi po nocach tylko po to, żeby sterczeć jak kretyn i wpatrywać się w ta kobietę? „Stop! To uczennica Severusie. Nie kobieta, tylko U-C-Z-E-N-N-I-C-A! Już ci odbija na starość nietoperzu?”. Ale od tego czasu zawsze przychodził przed panną Granger i kładł na podłodze Wieży ciepły koc. Nie chciał, żeby rozchorowała się przez te nocne wycieczki.

~~

Snape już powoli dostawał świra. Nie przesypiał nocy – pierwszą jej połowę spędzał wpatrując się w tę kobietę („To uczennica Severusie!), a drugą leżąc w swoim łóżko i myśląc o niej. „Na brodę Merlina! Co ze mną nie tak? Czemu po prostu do niej nie podejdę i nie porozmawiam zamiast stać w cieniu?”. Ale Severus Snape poważnie wątpił, czy Hermiona Granger, najlepsza przyjaciółka Harry’ego Pottera będzie chciała z nim rozmawiać. No, ale trudno, musiał się na coś zdecydować. Nie mógł trwać w tej kretyńskiej sytuacji do końca życia – „albo do końca roku szkolnego” – przemknęło mu przez myśl.

~~

Gdy przyszedł ona już tam stała. Chwilę trwał w miejscu niezdecydowany, ale pomyślał, że raz testralowi śmierć.
-Dobry wieczór, Profesorze – usłyszał – zastanawiałam się, kiedy wreszcie wyjdzie pan z cienia.

W głowie Snape’a trwała rozpaczliwa gonitwa myśli.

-Nie boisz się, Granger?
-Już nie, skoro nic mi pan wcześniej nie zrobił, to dlaczego teraz? – Znowu ten spokojny głos.

„OK, wdech, wydech, wdech, wydech”. Twarz Mistrza Eliksirów znowu stała się nieprzenikniona. Nie było już na niej śladu po wcześniejszym zaskoczeniu.

-1:0 Granger. Od kiedy wiesz, że to ja tu przychodzę?
-Od kilku dni. Poczułam tytoń i pańskie perfumy na kocu.
-Gratulacje Granger. Twoja przenikliwość jest doprawdy...zdumiewająca . – Ironicznie wysyczał wprost do jej ucha.
-Możemy porozmawiać o czymś innym, Profesorze?

Hermiona chyba też czuła się nieswojo. Ale nie aż tak jak Snape, który został przejrzany, co zdarzyło mu się chyba dopiero drugi raz w życiu.

-A o czym byś chciała Panno Wiem-To-Wszystko?

To był błąd z jego strony. Dał jej wybór. A podczas rozmowy musiał przyznać, że ona rzeczywiście jest inteligentna i ma bardzo dużą wiedzę. Imponowało mu to, chociaż nigdy nie powiedziałby tego na głos. Więc zaczęli rozmawiać. Najpierw o astrologii, potem o transmutacji, eliksirach i prawach skrzatów domowych.

Od tego czasu praktycznie co noc spotykali się na Wieży. Rozmawiali o wszystkim i o niczym. Te kilka godzin było dla obojga odskocznią od rzeczywistości. Powoli oswajali się ze sobą nawzajem, jak dwa dzikie koty zamknięte w jednej klatce. Na lekcjach nie traktował jej jakoś specjalnie. Po prostu jej nie krytykował. A ona ze swojej strony starała się go nie drażnić – skończyło się podnoszenie ręki na każde jego pytanie. W dzień panowało zawieszenie broni.
A w nocy... W nocy byli w innym świecie, gdzie istnieli tylko oni dwoje. Dużo ze sobą rozmawiali, poruszali też prywatne tematy. Rozmawiali o jego życiu i o jej uczuciach, ale nigdy nie wchodzili na zbyt grząski grunt. Hermiona nie chciała mu zadawać trudnych pytań. Zresztą, w dalszym ciągu mówiła do niego „Panie Profesorze” a Severus do niej „Panno Granger”.

~~
Jednej nocy, na tydzień przed końcem siódmej klasy, a tym samym końcem jej edukacji w Hogwarcie Severus nie pojawił się na Wieży. Najpierw ją to tylko zdziwiło, ale potem zaczęła się niepokoić. Wiedziała przecież, że Snape był podwójnym szpiegiem. Bała się, że mógł go dopaść Voldemort. Nie zastanawiając się pobiegła do wieży Gryffindoru po starą pelerynę Harry’ego. Założyła ją i pognała do lochów. Tutaj musiała zwolnić. Wprawdzie była niewidzialna, ale nie bezgłośna, a w lochach nigdy nic nie wiadomo. Powoli dochodziła do komnat Mistrza Eliksirów, gdy go ujrzała. Leżał na podłodze, przez chwilę myślała, że nie żyje, ale szybko zorientowała się, że jest tylko nieprzytomny.
-Locomotor Corpus – jakoś musiała go zanieść do jego komnat a nie dałaby rady udźwignąć dorosłego mężczyzny. Poza tym, nigdy nic nie wiadomo. Mógł mieć połamane żebra, a nie chciała sprawiać mu dodatkowego bólu. Gdy doszli do drzwi jego komnaty zorientowała się, że nie ma zielonego pojęcia jak je otworzyć. Ale zaraz zauważyła wgłębienie na drzwiach mające kształt węża splecionego z lilią. Taki sam wzór miał na swoim sygnecie. Eureka! Pospiesznie ściągnęła z jego palca srebrny pierścień i przytknęła do drzwi. Otworzyły się prawie bezszelestnie. Hermiona delikatnie opuściła Snape'a na jego łóżko i chciała zająć się jego ranami. Ale najpierw wlała mu do ust Eliksir Bezsennego Snu, który stał na jego szafce. Nie chciała, żeby się obudził akurat teraz. Musiała zdjąć mu wierzchnią szatę i koszulę. „O słodki Merlinie...” – Hermiona zagapiła się na jego nagi tors. Dopiero po kilku chwilach zdała sobie sprawę, co robi. Szybko wyczarowała miskę z ciepłą wodą i zaczęła przemywać jego rany. Było ich dużo, ale nie były głębokie. Szybko się z tym uporała. Przykryła go kocem, który zawsze przynosił dla niej na Wieżę i poszła do jego magazynu. Zabrała stamtąd kilka buteleczek z eliksirami, które mogą mu się rano przydać. Na przykład Szkiele-Wzro, eliksir przeciwbólowy, czy uzupełniający stratę krwi. Ustawiła je wszystkie na jego nocnej szafce i powoli zbierała się do wyjścia. Rozejrzała się jeszcze czy niczego mu się będzie brakowało i zamknęła drzwi. Szybko poszła do swojego dormitorium z zamiarem położenia się, ale tej nocy nie mogła spać. Nie tyle dlatego, że się martwiła, co dlatego, że zdała sobie sprawę, że Severus Snape, jej nauczyciel eliksirów cholernie ją pociąga. W końcu zasnęła nad ranem potwornie wykończona.

~~

Nie spotkała go na Wieży w ciągu następnego tygodnia. Było już po egzaminach, wiec nawet nie miała pretekstu by z nim porozmawiać. Myślała, że Severus jest na nią zły. Ostatecznie nie miała prawa wchodzić z butami w jego prywatne życie, nawet, jeśli nieco ze sobą rozmawiali.

~~

Snape doskonale wiedział, kto zaniósł go do komnat i zajął się jego ranami. Czuł się nieswojo, to prawda, ale coś innego męczyło go dużo bardziej. Zastanawiał się nad czymś bardzo głęboko. W końcu chyba podjął decyzję, bo przestał wyglądać jak swój własny cień i zachowywał się na powrót normalnie. Chodził na posiłki, gnębił uczniów spotykanych na korytarzach i wyczekiwał końca roku szkolnego.

~~

Uczta pożegnalna zawsze była wesoła. Wszyscy cieszyli się z jeszcze jednego wieczoru spędzonego wspólnie. Szczególnie siódma klasa, do której należała także Hermiona. Przecież po opuszczeniu tych murów wszyscy rozejdą się w swoją stronę.
Severus był zdenerwowany. Chociaż to zbyt łagodne określenie. Po prostu siedział jak na szpilkach. Wiedział, co musi dzisiaj zrobić i miał wrażenie jakby to było jego być albo nie być. Szczęście mu sprzyjało, Potter i Weasley zostawili Granger na chwilę samą. Szybko do niej podszedł i wręczył jej małą paczuszkę. Popatrzyła na niego zdziwiona, ale nic nie powiedziałam. Po chwili wyszła z Wielkiej Sali i poszła do swojego dormitorium. Zresztą, uczta pożegnalna też się już kończyła. Trochę bała się, co znajdzie w paczce, ale była również bardzo ciekawa. Szybko ją odpakowała i na jej pościel wytoczył się sygnet bliźniaczo podobny do tego, który Snape nosił na palcu. Wyleciała także mała karteczka, na które pisało:
„Dziękuję. Jeśli zechcesz zatrzymać sygnet daj mi znać dzisiaj wieczorem.”

~~

Snape krążył po swoim lochu. Nie mógł usiedzieć w miejscu. W końcu usłyszał pukanie. Szybko podbiegł do drzwi, przybierając jednocześnie maskę spokoju i obojętności. Otwierając zobaczył Hermionę z jakimś rudym kocurem na rękach:
-A zrobisz osobne wejście dla Krzywołapka?
Chyba po raz pierwszy ponurą twarz Mistrza Eliksirów rozświetlił szczery uśmiech. Szybko przytulił pannę Granger („Hermionę baranie!”) do siebie i zamknął drzwi ich komnat.

KONIEC

*Geisselung – zaklęcie chłoszczące, wynalazek niemiecki. Wymyślone przez Toroj, która umieściła je w temacie „Magia niekanoniczna” w Skarbcu Pisarza razem z zezwoleniem.


- Co to on jest?
- Co to on nie jest... Ale według karty zatrudnienia, Mistrz Eliksirów.
"Wejście smoka" Arien Halfelven

Offline

 

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.rasengannaruto.pun.pl www.dts.pun.pl www.menagospeedway08.pun.pl www.pogotowieratunkowe999.pun.pl www.gdynia1dlo.pun.pl